środa, 2 stycznia 2013


Najgłośniejsza jest cisza.
Kiedy siedzę "samotnie" w uśpionym domu słyszę wszystko. W nocy odbywa się największy pojedynek, pojedynek ciszy z każdym innym nocnym odgłosem. Konkuruje z chrapaniem, oddychaniem, kapiącym kranem, sporadycznie świszczącym wiatrem za oknem, odgłosem przewracających się ciał w łóżkach, ale też ze stukaniem moich palców w klawiaturę. Zwycięzca jest zawsze jeden, zawsze ten sam zawodnik, od wielu lat. Mistrz. Cisza.
Wszystko się na siebie nakłada, czasem idealnie współgrają ze sobą tworząc idealną orkiestrę nocną, grającą tylko dla mnie. Mogę się poczuć wyjątkowa chociaż w jakieś sekundzie (co tam sekundzie), kilku godzinach do momentu zamknięcia mych powiek w stan czystej nieświadomości. Rano już jest chaos, a cisza jest niezauważalna, choć zawsze jest, chociażby z boku obserwuje całe to zamieszanie i pewnie sobie myśli, że co jak co, ale noce zawsze są wyjątkowe. Wszystkie te dzienne odgłosy nigdy nie zostaną orkiestrą, nigdy się ze sobą nie zgrają i nie będą współpracować, po prostu do siebie nie pasują, a pomimo to co? W nocy wszyscy śpią...